W ten sposób wiesz dokładnie, czy musisz na coś poczekać, zanim zdecydujesz się na zakup lub kiedy uda Ci się otrzymać to w najprzystępniejszej cenie. Zaglądaj na nasz portal, żeby dowiedzieć się, czy gazetki na przyszły tydzień zaoferują Oranżada czerwona. Czy w przyszłym tygodniu będzie promocja na Oranżada czerwona?

Dla wielu młodych ludzi Polska Rzeczpospolita Ludowa to odległa historia, prawie jak druga wojna światowa. Nie śmieszą ich dowcipy z tamtego okresu, z niczym nie kojarzą nazw: frania, bambino, druh czy saturator. Starsi nierzadko wspominają ten sprzęt z sentymentem. Życie w Polsce po 1989 roku szybko się zmieniło. Zniknęło ze sklepów mleko w butelkach. Ze sreberkiem zamiast zakrętki (taśma z otworami zdobiła niejedno wesele czy zabawę sylwestrową). Kto dziś jeszcze pamięta, że po mleko chodziło się z... kanką? Chleb i musztardę (szklane opakowanie służyło za szklankę - tzw. musztardówka) nosiło się w siatce z żyłek (te lepsze miały ozdoby z koralików). Szpanem było posiadanie reklamówki, kupionej - jak śpiewał Perfect - za dziesięć centów w Peweksie (to taki sklep, w którym kupowało się za zielone, czyli dolary). Jednorazówka służyła nam lata. Klejona taśmą samoprzylepną (zwłaszcza uchwyty) wzbudzała zazdrość kolegów w szkole, pracy. Z czasem reklamówki można było kupić w większych miastach także u kobiet stojących w podziemnych przejściach. Oranżada w proszkuDziś żadne dziecko nie delektuje się oranżadą w proszku. Bo jej po prostu nie zna. Kiedyś każdy brzdąc wylizywał z szarej torebki słodki proszek. Rzadko rozpuszczał go w wodzie. Przecież niemal w każdym domu był także enerdowski syfon. Napełniało się go w specjalnych punktach. Do ulepszonej wersji wymyślono naboje. By kupić te dobre, trzeba było oddać w pudełku zużyte. Pytani o wspomnienia 40-latkowie, opowiadają: Nabój wkładaliśmy do rączki, przebijając głowicę, dokręcaliśmy, potrząsaliśmy butelką (wcześniej nalewaliśmy wody z kranu), chwilę odczekaliśmy i już można było zaspokoić pragnienie wodą z bąbelkami. W gorące dni mogliśmy schładzać się małym wiatraczkiem - zefirem. Dawał trochę wytchnienia, zwłaszcza chodzącym w modnych, z nylonowych nici koszulach non-iron (niewymagających prasowania). Na ulicy wypatrywaliśmy białego wózka. To saturator, czyli urządzenie do nasycania wody dwutlenkiem węgla. Na górze - kranik i szklanki. Trochę się je popryskało i napełniało czystą wodą lub z sokiem. Szpulowe przebojeStarsi z żalem wspominają także tamte prywatki niezapomniane. Z adapterem bambino w roli głównej. Pocztówki dźwiękowe (z kwiatami, widokami znanych miejsc w Polsce) kupowali w kiosku Ruchu i zapartym tchem słuchali piosenki o tym, jak ktoś na ławce wyrył serce i napisał głupiej Elce... W niektórych domach razem z adapterem było radio na nóżkach. Przypominało szafkę. Dzięki radioodbiornikom lampowym i audycjom z Luksemburga czy Wolnej Europy można było poznać muzykę, której polskie rozgłośnie nie propagowały. Z czasem polska młodzież w każdą sobotę z niecierpliwością czekała na listę przebojów Marka Niedźwieckiego w radiowej trójce. Nagrywała na kasety (z gorzowskiego Stilonu) największe przeboje i odtwarzała je na kasprzaku. Albo starszym magnetofonie szpulowym (dwu lub czterościeżkowym).Imprezę trzeba było uwiecznić na czarno-białej kliszy. Zdjęcia wykonane aparatem druh cieszą dziś niejedno oko. Wałki z korbkąJeśli po imprezie zostało trochę jedzenia, można je było włożyć do mewy, pierwszej polskiej lodówki, której produkcję rozpoczęto we Wrocławiu w 1956 roku. Praniem brudnych rzeczy zajęła się okrągła frania. Na górze miała dwa wałki z korbką do maglowania. Pralki automatyczne zaczął produkować w latach 70. wrocławski pierwszy polski odkurzacz alta powstał w rzeszowskim Zelmerze w 1952 roku. W sprzątaniu niezawodna była też pasta tak ciężkiej pracy odpoczywaliśmy, wspominają starsi czytelnicy, przy telewizorze wisła. Później standard się podwyższał, obok pierwszego programu pojawił się drugi. Agaty zastępowały jupitery, a nawet przywożone ze Związku Radzieckiego rubiny. Skarpetą po górachOdpoczywaliśmy wyjeżdżając za miasto warszawą (jej produkcję rozpoczęto w 1951 roku; ten jeden z pierwszych socjalistycznych samochodów przypominał wyglądem amerykańską limuzynę, ale produkowany był na licencji radzieckiej pobiedy).W roku 1958 ruszyła produkcja syrenki - pierwszego masowo produkowanego samochodu, w całości skonstruowanego w Polsce. Ostatni taki samochód (nazywany potocznie skarpetą) zszedł z taśmy dopiero w 1972 roku. Ileż to urlopów, wycieczek wiąże się z poczciwą syrenką? Albo samochodem dla każdego (takie obowiązywało hasło propagandowe) - maluchem, produkowanym od 1973 roku w Bielsku i przedmiotów, urządzeń z PRL-u jest znacznie więcej. Liczydło przypomina o pierwszych latach w szkole, a także pracy w biurze. Tiki-taki (dwie kulki na sznurki i z kółkiem na palec), kostka Rubika - przywołują obrazy podwórkowych zabaw. Czapka uszatka (pilotka) - mroźne zimy, spódnice bananówy - słoneczne wakacje. Za każdym z tych przedmiotów kryje się cząstka własnej historii. Warto ocalić ją od zapomnienia. Dla siebie i dla innych. Co do Pepsi to w latach 70-tych flaszka o pojemności 1/4 litra kosztowała 5,00 zł. W tym samym czasie bilet normalny na tramwaj 1,00 zł, bochenek chleba 4,00 zł, rozmowa telefoniczna z
informacje o produkcie Wartości odżywcze Wartość odżywcza w 100 ml przygotowanego napoju: wartość energetyczna: 147 kJ/ 35 kcal, tłuszcz: 0g, w tym kwasy tłuszczowe nasycone: 0g, węglowodany: 8,2g, w tym cukryL 8,1g, białko: 0g, sól: 0,1g. opis produktu Charakterystyka Kupując karton zyskujesz 10% zniżki. Składniki Cukier, regulatory kwasowości: kwas cytrynowy, węglan sodu, aromaty, barwnik:antocyjany, ekstrakt krokosza barwierskiego. Nazwa handlowa Oranżada mussssująca w proszku 18 g Hellena Tagi
Informacje o ORANŻADA O SMAKU POMARAŃCZY BEZGLUTENOWA 17g CELIK - 13887104054 w archiwum Allegro. Data zakończenia 2023-07-26 - cena 7,98 zł Napoje w proszku Kultowe słodycze PRL dla dzieci i dla wszystkich, były najczęściej z taniego cukru, zawinięte w tandetne opakowania, ale ich smak wspominamy z rozrzewnieniem. Najlepsze słodkości PRL jak blok czekoladowy, słodkie napoje Ptyś czy oranżada, cukierki owocowe lub Irysy, czy też ciepłe lody smakowały wyśmienicie. Poznaj TOP 10 słodkości PRL i dowiedz się jakie rodzaje słodyczy można było wówczas kupić w osiedlowym sklepiku. Opisujemy jakie marki z czasów PRL zniknęły, a które nadal cieszą niepowtarzalnym smakiem. Jeśli szukasz konkretne przepisy na słodycze z dzieciństwa - sprawdź na TOP 10 słodkości PRL - jakie słodycze się wtedy jadło Najsmaczniejsze słodycze w PRL W czasach PRL ludzie uwielbiali słodkości tak samo, jak dziś. Kiedyś prawie na każdej ulicy była cukiernia z tradycyjnymi ciastkami po 2 zł. Można w nich było zamówić lub kupić ciasta i torty na imprezę, choć najczęściej ciasta gospodynie domowe piekły same. Dziś cukiernie zanikają i tylko gdzieniegdzie można kupić tradycyjne, polskie ciastka jak kiedyś w PRL-u. Kiedyś wybór ciastek i słodyczy nie był tak duży, jak teraz. Nie były tak ładne i kolorowe jak teraz, pakowano je w tandetny papier, jednak na pewno były zdrowsze i nie zawierały tyle sztucznych dodatków co teraz. Z dostępem do słodyczy było różnie. Przeważnie zwykli zjadacze chleba i dzieci z przeciętnych rodzin musiały zadowalać się tanimi słodyczami z cukru, czy wyrobami czekoladopodobnymi, dostępnymi w sklepikach osiedlowych. Prawdziwa czekolada była za droga i niedostępna. W latach 80. na kartki było prawie wszystko, także słodycze. W lepszej sytuacji byli niepalący i niepijący, gdyż mogli zamienić kartki na papierosy i alkohol, na słodycze. Niektóre marki z czasów PRL nadal istnieją, zaś niektóre dawno odeszły w niepamięć. Generalnie w PRL panowała zasada tworzenia zachodnich alternatyw, które były dużo tańsze i nie dokładnie takie same, ale można było się cieszyć, że mamy swoje. Nie było czekolady, to były wyroby czekoladopodobne. Lody dostępne były tylko latem, sklepiki oferowały ciepłe lody. Nie było coca coli, więc stworzono polokoktę o podobnym smaku. TOP 10 słodkości PRL: cukierki Irysy,wafelki Andruty,guma do żucia Donald i Turbo,ciepłe lody,lody Bambino,blok czekoladowy,kolorowe galaretki Cytruski obsypane cukrem,cukierki Krówki,ptasie mleczko,oranżada w proszku. Co ciekawe, najlepsze kultowe słodycze PRL są nadal produkowane, szczególnie że entuzjaści dawnych smaków starają się wskrzesić dawne słodycze. Najsmaczniejsze słodkości PRL - różne rodzaje słodyczy, jakie się wtedy smakowało Słodycze dla dzieci Słodkości lubią wszyscy, jednak tylko dzieci mogą sobie na nie bezkarnie pozwolić. W czasach PRL rodziców nie stać było na zbyt wiele słodkości, nie było też egzotycznych owoców, ale w sklepikach osiedlowych zawsze dostępne były tanie słodkości. Najbardziej typowymi słodyczami dla dzieci są lizaki. W czasach PRL popularne były lizaki z kwiatkiem. Białe cukrowe lizaki w kształcie krążka były udekorowane kwiatkiem lub wzorem przekrojonej cytryny. Dzieci uwielbiają cukierki i dla nich dziadkowie i babcie zawsze mieli kieszenie pełne landrynek. Najsmaczniejsze były cukierki owocowe, w papierkach z owocami. Smakiem urzekały kolorowe galaretki w kształcie pół krążków obsypane cukrem. Na każdej imprezie na wolnym powietrzu lub obok atrakcji odwiedzanych przez rodziny z dziećmi, jak zoo czy wesołe miasteczka, zawsze można było kupić watę cukrową na patyku. Dla dzieci atrakcją było także przyglądanie się, jak watę cukrową się robi. Wata cukrowa nadal istnieje i nadal cieszy dzieci na różnych imprezach. Obecnie jednak robi się watę w różnych kolorach, zaś kiedyś była tylko biała. Jeśli szukasz więcej ciekawostek, sprawdź także ten artykuł o 10 potrawach, jakie przygotowywano na imprezy w PRL. Kultowe słodycze PRL, które przetrwały do dziś Marki z czasów PRL, które nadal istnieją: Delicje Szampańskie, Prince Polo, Ptasie mleczko, cukierki Krówki cukierki Irysy, lody Bambino. Kultowe Ptasie Mleczko istnieje do dziś i cieszy niepowtarzalnym smakiem. Ptasie mleczko powstało w największej fabryce słodyczy powstałej jeszcze w XIX wieku. W PRL fabryka ta została znacjonalizowana i przemianowana na 22 lipca. W czasach PRL łatwo dostępne były wafle, z których wiele prywatnych zakładzików robiło słodycze. Najpopularniejsze były Prince Polo z wafli przekładanych masą orzechową i oblanych masą czekoladową. W latach 60. rząd PRL kupił maszyny do produkcji lodów i wtedy ruszyła produkcja słynnych lodów Bambino. Produkowały je spółdzielnie mleczarskie. Lody Bambino na patyku oblane były z wierzchu czekoladą, która przyjemnie chrupała przy jedzeniu. Lody dostępne były wszędzie. Do dziś niektórzy pamiętają lodziarzy z pudłami lodów, którzy chodząc po plaży, krzyczeli: „Lody, lody, Bambino lody”. Lody Bambino są produkowane do dziś. Lody w PRL były dostępne tylko latem, dlatego ktoś wymyślił “ciepłe lody”, czyli deser wyglądający podobnie jak lody. Waflowy kubeczek jak od lodów wypełniono pianką i polewano masą czekoladową. Co ciekawe, ciepłe lody są produkowane do dziś. Blok czekoladowy z herbatnikami, największy słodki przysmak z PRL Słynny blok czekoladowy można było kupić w każdym sklepie. Jednak większość pań robiła go samodzielnie w domu. Dziś również można z łatwością zrobić własny blok czekoladowy. Blok robimy z masła, cukru, mleka w proszku, kakao oraz bakalii i pokruszonych ciasteczek. Cukierki PRL W PRL w sklepach można było kupić różne rodzaje słodyczy i wybór był naprawdę duży. Najlepsze były cukierki, które każdy nosił w kieszeni, zaś w każdym domu stały na stole w kryształowej misie, dla gości. Wtedy jeszcze ludzie nie zdawali sobie sprawy, że są tuczące i niezdrowe. W PRL-owskiej Polsce mało było ludzi otyłych. Krówki robi się z cukru, mleka i masła. Gdy masa dojrzeje, kroi się ją i zawija w papierki. Produkcję krówki rozpoczął w latach 20. Feliks Pomorski, który nie poddał się nawet w czasie wojny i po nacjonalizacji. Dalej prowadził produkcję krówek, zaś firma istnieje do dziś. Również do dziś produkowane są kultowe cukierki Irysy. Słodkie napoje Nie tylko dzieci, lecz także dorośli lubią słodkie napoje. W czasach PRL wybór był niestety bardzo ubogi i sprowadzał się w zasadzie do oranżady i wody z sokiem. W każdym sklepie dostępna była orzeźwiająca i słodka oranżada w charakterystycznych butelkach z zaciskowym kapslem na drucie. Był to absolutny hit uwielbiany przez wszystkich. Rodzice nie byli w stanie kupować tyle oranżady, ile dzieci chciały, dlatego pojawił się tańszy odpowiednik - oranżada w proszku. Wystarczyło ją zalać wodą, aby uzyskać słodki napój. Dzieci nie czekały na wodę. Po prostu wysypywały torebke do wnętrza dłoni i wylizywały słodki proszek. Warto pamiętać, że w PRL już wtedy stosowano zasadę „zero waste”. Napoje sprzedawane były w wielorazowych butelkach szklanych. Przy zakupie płaciło się kaucję za butelki, które można było oddać do sklepu i odzyskać kaucję. Sposobem, aby nie płacić kaucji, było wypicie napoju pod sklepem i oddanie od razu butelki. Pomysłem PRL była także oranżada w plastikowej torebce ze słomką do picia. W czasach PRL typowym widokiem wiosną i latem były saturatory. Dziś to urządzenie odeszło do lamusa i mało kto pamięta, do czego służyło. Saturator był to wózek z wodą sodową z sokiem lub bez. Czysta kosztowała 50 groszy, zaś woda z sokiem 1 zł. Nie było wtedy kubeczków jednorazowych. Pan obsługujący saturator odwracał szklankę do góry dnem, przystawiał do miejsca z małą fontanną i naciskał. W ten sposób szklanki były myte po każdym użyciu. Nie było to zbyt higieniczne, ale i tak w upały przed separatorami ustawiały się kolejki. Później saturatory zostały zastąpione automatami na „wrzuć monetę”, ze szklanką na łańcuszku. Coca-cola była napojem znanym tylko z TV jako produkt „zgniłego zachodu”. Aby udowodnić, że my też możemy stworzyć taki napój, wyrpodukowano erzatz o nazwie Polo Cocta, który smakował dość podobnie. Nie był jednak zbyt popularny i szybko zniknął. Co ciekawe, było kilka prób przywrócenia tej marki. W latach 80. ogromną popularność zdobył kultowy napój Ptyś, produkowany przez firmę Tarczyn. Kultowe, słodkie Ptysie pito na co dzień i na imprezach. Dostępne były w każdym sklepie. Niestety Ptysie zniknęły na początku lat 90. Czy ten artykuł był dla Ciebie pomocny? Dla 91,6% czytelników artykuł okazał się być pomocny
Łatwo się zdania wymienia. Się nie zachwyca, a to coś dobrego. Że znam jakiegoś rapera. Trochę zaczynam myśleć za daleko, codziennie mam ją w DM'ach. Pierwsze spotkanie i doszło do czegoś. Nie chce sam sypiać od teraz. Uh, nie czułem się tak od dawna (tak od dawna) Uh, nie wierzyłem, że się tak da (że się tak da)
Bobby McFerrin, filozof Guy Sorman, medale wdzięczności, gra w kapsle, bułka z salcesonem w sali BHP i akcje edukacyjno-kulturalne w dzielnicach Gdańska - to najważniejsze wydarzenia z okazji 33. rocznicy podpisania Porozumień Sierpniowych. Europejskie Centrum Solidarności po raz kolejny patronuje kilkunastu wydarzeniom związanym z kolejną rocznicą podpisania Porozumień Sierpniowych, ale w tym roku będzie też przypominana 25. rocznica strajków w maju i sierpniu 1988 Za każdym razem jestem zachwycony reakcjami ludzi na 31 sierpnia. To jest ta data, która ciągle ludzi inspiruje, bo otworzyła coś pozytywnego - podkreśla Basil Kerski, dyrektor ECS. - Będą rytuały, bo bez nich się nie obędziemy, dlatego także w tym roku spotkamy się pod pomnikiem Poległych Stoczniowców, mam nadzieję, że bez podziałów, ale też mam nadzieję, że będziemy się cieszyć i dobrze bawić na koncercie McFerrin+. Należy jednak pamiętać, że to przeżycie nie byłoby możliwe bez naszej piątej edycji festiwalu Solidarity of Arts, 17 sierpnia wystąpi Bobby McFerrin, który choć zapisał się w historii muzyki piosenką "Don't Worry, Be Happy", to jego działalność artystyczna jest znacznie bogatsza, o czym świadczy choćby 10 nagród Grammy na jego koncie. Wraz z nim na trzech scenach przy Polskiej Filharmonii Bałtyckiej na Ołowiance zobaczymy także Atom String Quartet, Urszulę Dudziak, Laboratorium oraz jeden z najlepszych chórów żeńskich - The Bulgarian Voices - Angelite. W tym roku będziemy też wspominać 14 sierpnia, pierwszy dzień strajku w Stoczni Gdańskiej w 1980 roku. W historycznej sali BHP odbędzie się święto tego miejsca. - 33 lata temu to miejsce zmieniło swoją historię. Przedtem była to sala szkoleń i spotkań partyjnych, która stała się świadkiem podpisania Porozumień Sierpniowych. Chcemy przypomnieć klimat tamtych lat wszystkim mieszkańcom i turystom, to będzie podróż w czasie dla najmłodszych i tych starszych - zapewnia Wojciech Kwidziński, opiekun sali Sali BHP pojawią się elementy wystroju oraz menu charakterystyczne dla okresu PRL-u. Można będzie spróbować słynnej oranżady landrynkowej, czy schrupać bułkę z salcesonem. Dzieci będą miały okazję poznać świat gier i zabaw swoich rodziców, a dorośli cofną się do czasów dzieciństwa. Będzie można wspólnie zagrać w gumę, w kapsle czy pobić rekord w grze komputerowej PacMan. Będzie można też powspominać i obejrzeć bajki i filmy z epoki PRL-u. Wieczorem na scenie ustawionej przy budynku Sali BHP, standardy jazzowe zagra Tomasz Wendt& 14 do 31 sierpnia, tzw. mała solidarność, przeniesie się do kilku dzielnic Gdańska. W Brzeźnie, Nowym Porcie, Oruni, Siedlcach, Stogach oraz dla mieszkańców ulic przy Stoczni Gdańsk - odbędzie się wiele imprez edukacyjno-kulturalnych pod hasłem "Zrozumieć Sierpień". Zaplanowano gry miejskie, malowanie graffiti przez dzieci i młodzież, koncerty, gry miejskie czy galę boksu. Natomiast 30 sierpnia w Dworze Artusa w ramach cyklu "Etyka solidarności" prelekcję wygłosi Guy Sorman, francuski publicysta polityczny i filozof, publikujący na łamach "Le Figaro" i "The Wall Street Journal". Pierwszym gościem w ramach cyklu był w ubiegłym roku ks. Adam Boniecki z "Tygodnika Powszechnego". Także tego samego dnia w Dworze Artusa, już po raz trzeci zostaną wręczone Medale Wdzięczności, odznaczenia przyznawane cudzoziemcom wspierającym Solidarność w latach 80. Laureatami będą: slawista i historyk Daniel Beauvois, działaczka związkowa Francoise Breton-Baluka (oboje z Francji), rosyjski dysydent i pisarz Władimir Bukowski, wydawca, autor prac o literaturze, historii i kulturze środkowoeuropejskiej Francesco Cataluccio z Włoch oraz fotograf Chris Niedenthal z Wielkiej Brytanii, mieszkający od 1998 r. w Polsce. 31 sierpnia czyli w rocznicę popisania Porozumień Sierpniowych, o godz. 10 odbędzie się msza w Kościele Św. Brygidy z udziałem arcybiskupa Sławoja Leszka Głódzia, po której najpierw nastąpi złożenie kwiatów pod pomnikiem ks. prałata Henryka Jankowskiego, a następnie pod Pomnikiem Poległych Stoczniowców. ECS Porozumienia Sierpniowe

32,44 zł. Właścicielem marki "ORANŻADA "FANTAZJA" PRL", jest Zakład Produkcji Spożywczej "BETEX" Jan Kakareko. Kultowy smak Fantazji znają wszyscy. Nasz produkt to doskonała dla osób w każdym wieku oranżada. Nasza hurtownia produkuje napój według starej i sprawdzonej receptury. To propozycja zarówno dla młodych konsumentów, jak

Swoją nazwę zawdzięczała temu, że była podawana w szklanych „musztardówkach”, które sprzedawca jedynie opłukiwał po każdym kliencie. Epidemii jednak nie było, chociaż wiele osób z obrzydzeniem patrzyło na kolejki chętnych do saturatorów; zwłaszcza w upalne dni. Czysta woda sodowa kosztowała na początku 30 gr, potem 50 gr. Za wodę z sokiem płaciło się złotówkę, po podwyżce: o 50 gr więcej. Woda z sieci Pierwsze saturatory w Polsce były sprowadzone zza wschodniej granicy. Były pomalowane najczęściej na niebiesko. Sprzedawcy pobierali wodę z miejskiej sieci wodociągowej - była to zwykła ‚kranówka”. Urządzenie musiało zatem być postawione w pobliżu kranu. Czasami sprzedawca podłączał wąż do hydrantu. Na noc saturator zabierano w bezpieczne miejsce lub przywiązywano łańcuchem do drzewa lub ogrodzenia. Na wyposażeniu był również kolorowy parasol. Sprzedawcą był albo właściciel urządzenia, albo jego dzierżawca. Saturator był bardzo prosty w użyciu. Na dole znajdowała się butla z dwutlenkiem węgla. To on, dodany do wody, robił „bąbelki”, czyli wodę sodową. W Lublinie wodę sodową można było kupić na pl. Litewskim, przy wejściu do Ogrodu Saskiego, na rogu Chopina i Krakowskiego Przedmieścia, na pl. Czechowicza, przy bazarze na Podzamczu, przed wejściem do Bramy Krakowskiej oraz na ul. 1 Maja i przy Bramie Krakowskiej. Lublinianie z nostalgią wspominają wodę sodową z saturatora. - Rodzice zabraniali mi ją kupować - mówi Anna Jankowska z Lublina. - Mówili, że można od tego zachorować, ale kto wtedy słuchał rodziców, jak się chciało pić? Sanepid na bieżąco kontrolował sprzedających wodę z saturatorów. Nigdy nie doszło do jakiejkolwiek epidemii, chociaż warunki sprzedaży były zatrważające. Ludzie byli wówczas chyba bardziej zahartowani, poza tym woda z saturatorów nie była sprzedawana masowo. Urządzenia te produkowała poznańska fabryka Pofamia. Trudno powiedzieć, ile saturatorów było w kraju. Firma już nie istnieje. Splajtowała. Oranżada to jest to W sklepach w PRL-u z kolei królowały gazowane napoje w szklanych butelkach. Nikt wówczas nie słyszał o plastikowych. Najpopularniejsza była oranżada i mandarynka. Później pojawiła się też cytroneta. Napoje były zazwyczaj ciepłe, bo lodówek w sklepach nie było (podobnie jak w podrzędnych barach czy restauracjach). Lady chłodnicze były zarezerwowane głównie dla przystawek. Popularne w lokalach były natomiast tzw. napoje firmowe - była to niegazowana woda z dodatkiem soku owocowego, o smaku najczęściej pomarańczowym. Te napoje były sprzedawane w specjalnych urządzeniach z charakterystycznym przezroczystym kloszem i - co ważne - były w nich schładzane. Napój imperialistów Coca-colę okrzyknięto w czasach PRL-u napojem imperialistów (w latach 60. można się było dowiedzieć, że jest to „stonka ziemniaczana w płynie”) i przez wiele lat nie była powszechnie dostępnym napojem. Jej namiastką była rodzima polo cockta, club cola czy quick cola. Z czasem jednak w Polsce powstały rozlewnie pepsi-coli, chociaż jeszcze na początku lat 90. po pepsi sprzedawaną z żuka (ciepłą zresztą) na giełdzie samochodowej przy ul. Zemborzyckiej ustawiała się długa kolejka. Oryginalna cola czy pepsi była jednak powszechnie serwowana w lepszych lokalach i kosztowała zazwyczaj kilkakrotnie więcej niż „zwykły” napój. W Polsce do koncentratu pepsi, na którą kupiliśmy licencję, dolewano jedynie syrop cukrowy o odpowiednim stężeniu. Co ciekawe, autorką znanego hasła reklamowego: „Coca-cola. To jest to” jest Agnieszka Osiecka. W sklepach można było czasami trafić na prawdziwy rarytas - były to soki owocowe w litrowych butelkach, które większość osób rozrabiała w domu z wodą. Wśród napojów owocowych najpopularniejszy był „Ptyś” i „Kaskada”. Później pojawiły się słynne soki Dodoni w puszkach. Woda na naboje Dużą popularnością cieszyły się również syfony z wodą sodową. Początkowo były sprzedawane w jednorazowych, charakterystycznych butlach, które po opróżnieniu wymieniało się na pełne. Były dostępne nawet w typowych, peerelowskich warzywniakach. Wcześniej napełniano je w specjalnych punktach. Potem w sklepach pojawiły się aluminiowe automaty do wody sodowej (autosyfony), do których trzeba było dokupywać specjalne naboje z CO2, aby samodzielnie robić wodę gazowaną. Pierwsze autosyfony pochodziły z importu, z NRD. Problemem były przed długi czas naboje, które po kupnie często okazywały się puste lub napełnione jedynie częściowo. W latach 70. i na początku 80. wiele prywatnych zakładów produkujących napoje sprzedawało plastikowe woreczki z wodą zabarwioną na żółty lub czerwony kolor, która w smaku przypominała napój pomarańczowy lub cytrynowy. W komplecie była rurka, przez którą można było skosztować tego „specjału”. Pomysł sprzedaży napojów w woreczkach wynikał z faktu, że w kraju po prostu brakowało butelek. Swoich zwolenników miał również „Frument” - produkowany do dzisiaj niegazowany napój o orzeźwiającym, miętowo-jabłkowym smaku. „Złota rosa” - tak z kolei nazwał się gazowany napój o wyjątkowo słodkim smaku. Podobnie jak „Herbavit”. Były również napoje kawowe (mało popularne, w butelkach jak po oranżadzie). Wiele starszych osób z nostalgią wspomina również tak lubiane przez wszystkich oranżady w proszku. Według przepisu należało je wymieszać z wodą. Najlepiej jednak smakowały, kiedy zlizywano się proszek prosto z dłoni lub torebki. Zdarzało się, że właściciel takiej oranżady otwierał torebkę, do której po chwili koledzy wsadzali zaślinione palce. W domu, zwłaszcza podczas niedzielnego obiadu, na stole pojawiał się poczciwy kompot, który i dzisiaj jest w ofercie niektórych barów czy restauracji. I na brak klientów nie narzeka. Picie w kryzysie W czasach kryzysu zdarzało się, że w sklepie nie było nic do picia poza słonawą w smaku wodą stołową. Zdesperowani i spragnieni klienci sięgali wówczas po mlekopodobny wyrób o nazwie „Serwowit”. Był rozlewany w szklane butelki jak do kefiru i miał dość specyficzny smak. Ważne, że gasił pragnienie. Mimo wszystko tylko nieliczni decydowali się na ten napój. Złośliwi twierdzili, że jest to szampan robiony z serwatki. Niedostatki napojów chłodzących były zmorą wielu ekip rządzących w PRL-u. Media często nie zostawiały suchej nitki na uspołecznionym handlu, który zwłaszcza w okresie żniw i upałów nie radził sobie z zaopatrzeniem, tłumacząc to albo brakiem butelek, albo kapsli, lub jednym i drugim. Przed sezonem letnim w całym kraju odbywały się liczne narady, padały deklaracje o dobrym zaopatrzeniu handlu w napoje, a wystarczyło kilkanaście upalnych dni, żeby cały plan spalił na panewce. Trzeba pamiętać, że podstawowe surowce do produkcji napojów, czyli kwasek cytrynowy, cukier, a zwłaszcza CO2 były dzielone według centralnego rozdzielnika. Nic dziwnego, że niektóre gazety w latach 80. - już wiosną - zachęcały czytelników tytułami: „Pij oranżadę, bo latem może nie będzie”. O tym, jak funkcjonowała ówczesna polska gospodarka, świadczy chociażby afera, którą w 1957 r. opisał „Kurier Lubelski”. Dziennikarze w jednym z wydań gazety skrytykowali państwową wytwórnię napojów za opieszałość w produkcji. Ta tłumaczyła, że ma ograniczoną produkcję, gdyż brakuje kapsli. Następnego dnia do redakcji zgłosił się magazynier Lubelskich Zakładów Metalowych, który przyniósł pokaźną paczkę kapsli. Okazało się, że owe kapsle zalegają w ich magazynach, a firma szuka na nie nabywców...Plusem było to, że prawie wszystkie butelki były zwrotne: po mleko szło się z wymytą butlą po poprzednim na wymianę, a dzieci po rodzinnej imprezie mogły sprzedać butelki po alkoholu i oranżadzie i miały na słodycze... To piąta część książki Krzysztofa Załuskiego „Kulinarny Lublin” (projekt zrealizowany w ramach stypendium Prezydenta Miasta Lublin). Kolejny odcinek już za tydzień Opis Oranżada czerwona w proszku z cukrem strzelającym Składniki cukier, cukier strzelający (cukier (3,5%), maltoza, dwutlenek węgla), regulatory kwasowości: kwas cytrynowy, węglan sodu, barwniki: antocyjany, ekstrakt z krokosza barwierskiego, aromat Charakterystyczny neon "Supersam" ze sklepu w Brzeźnie, który wkrótce ma zostać wyburzony, zyska nowe życie. Przestrzenny i podświetlany napis będzie poddany renowacji i zawiśnie jako dekoracja na ul. Elektryków. Nie trafi na śmietnik dzięki lekturze artykułu na Pan Adam Naus prowadzi w Sopocie Loppis Pchli Magazyn, skandynawski sklep vintage. Pod koniec czerwca na przeczytał artykuł, w którym informowaliśmy, że wkrótce rozpocznie się przeprowadzka kultowego sklepu "Supersam" przy ul. Gałczyńskiego w Brzeźnie. Jego uwagę zwrócił charakterystyczny niebieski neon z nazwą sklepu. - Uznałem, że jeśli go nie uratujemy, gdy rozpocznie się wyburzanie budynku napis trafi na jeden ze złomowców - mówi nam pan Adam. - Udało się. Wkrótce neon zyska drugie życie. Osiem niebieskich liter o wysokości 120 cm i szerokości 130 cm każda, ma trafić na ul. Elektryków. Wcześniej napis zostanie poddany renowacji. Na razie jeszcze nie wiadomo, w którym dokładnie miejscu ani kiedy zawiśnie 11-metrowy napis. Dla wielu mieszkańców Brzeźna i fanów ulicznego designu najważniejsze jest, że udało się go ocalić przed Kupiec - już bez swojego charakterystycznego szyldu - został zamknięty w poniedziałek, 18 lipca. Część asortymentu i pracowników przeniosła się na czas budowy nowego budynku przy Gałczyńskiego do pawilonu po dawnym sklepie chemicznym po drugiej stronie ulicy. W 2012 r. drugie życie - również za sprawą artystów - zyskał napis "Sopot" wiszący od lat na peronie dworca kolejowego w kurorcie. Napis od zapomnienia uchronił trójmiejski artysta Jarek Czarnecki. Obecnie kolejowy szyld znajduje się w budynku Nowa Zatoka. xGhtlrT.
  • yf8dai1wyw.pages.dev/165
  • yf8dai1wyw.pages.dev/306
  • yf8dai1wyw.pages.dev/397
  • yf8dai1wyw.pages.dev/273
  • yf8dai1wyw.pages.dev/346
  • yf8dai1wyw.pages.dev/205
  • yf8dai1wyw.pages.dev/314
  • yf8dai1wyw.pages.dev/349
  • yf8dai1wyw.pages.dev/395
  • oranżada w proszku lata 70